top of page

Wtedy w Loszoncu - czyli chłopcy z ferajny

Sprawdź tutaj:


Loszonc (czyt. Lousonc’) to miasteczko położone w południowej części Słowacji, niedaleko granicy z Węgrami, stąd też jego węgierska nazwa użyta w tytule. Choć może polscy czytelnicy łatwiej go skojarzą w naszym rodzimym języku – Łuczeniec. Co też tam się wydarzyło i kiedy umieszczone na osi czasu jest tytułowe „wtedy” dowiecie się z książki autorstwa Petera Balko, wydanej nakładem Biblioteki Słów.

Ta krótka, ale sympatyczna i zabawna powieść jest historią dwóch mieszkańców pogranicza, których połączyła niezwykła przyjaźń. Oto reprezentujący Słowację Lewiatan, który pseudonim zawdzięcza swojej obfitej, rubensowskiej posturze. Drugim z przyjaciół jest Węgier Kapia, negatyw Lewiatana w dosłownym znaczeni i w przenośni. Uważany za lokalnego łobuza, który nie stroni od przemocy, a wręcz stanowi ona esencję jego egzystencji.


Książka zaczyna się osobliwym prologiem, od listu Lewiatana skierowanego do swojego najlepszego na świecie przyjaciela Kapii, którego ten pierwszy nazywał także Kolomanem. List jest zabawną relacją wydarzeń ze szkoły i psikusów, jakich dopuścił się Lewiatan na pierwszakach, opisuje w nim także smak drożdżówek ze szkolnego sklepiku i zachowanie woźnej. Opowiada o tym jak jeden z uczniów – Maco – uprowadził szambiarkę, którą zwykł jeździć jego ojciec i z tego powodu ten sprał syna tak mocno, że Maco stracił oko i musi używać szklanej protezy. W relacji pojawia się także świnka morska o imieniu Iwan Groźny, której jedynym hobby jest „jedzenie, sranie i obgryzanie zasłon”. A poza tym to w Loszoncu bez zmian…


Któż z nas w dzieciństwie nie pisał listów do ówczesnych przyjaciół? Być może te szkolne czy wakacyjne przyjaźnie utrzymują się do dziś? Tylko nośnik wiadomości i tempo ich dostarczania może się zmieniło. No i przez Messengera nie można wysłać „siedmiu zdobycznych fajek”.



„Wtedy w Loszoncu” to 12 niedługich rozdziałów, które obrazują perypetie dwójki naszych bohaterów i sceny z ich nieskomplikowanego, czasem beztroskiego, młodzieńczego życia. Przewija się tam historia z wigilii, opowieść o poszukiwaniu myśliwskiego noża, przygoda ze świeczkami Stalina, emocje, a nawet Bruce Lee! Wszystko to przyozdobione serią adekwatnych fotografii.


Całość to nie mniej osobliwy epilog, który jest listowną odpowiedzią Kapii do Lewiatana, który podziwia kunszt literacki swojego przyjaciela, opowiadając mu o pandach zamkniętych w wiedeńskim ogrodzie zoologicznym, a także jak wygląda życie z pewnego miejsca, w którym zasłyszeć można wiele innych historii, o przemocy i o tajemnicach… i tęsknocie do świata.


Ale o tym przeczytajcie sami.


Moja ocena 7/10


Więcej na temat książki: [click]

6 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page